Tajemniczy skład kosmetyków – jak czytać INCI i co to jest?
Poznamy dzisiaj bliżej INCI – skład kosmetyków. Dowiecie się, jak je czytać, co oznaczają niektóre skróty i czy w ogóle warto zawracać sobie tym głowę.
Zapewne części z Was temat INCI (International Nomenclature of Cosmetic Ingredients) nie jest obcy i potraficie poruszać się w angielsko-łacińskiej nomenklaturze. W internecie istnieje spora baza wiedzy na ten temat. Moim celem nie jest tępe powielanie tych informacji, a uświadomienie tych z Was, które nie mają o tym pojęcia, że coś takiego w ogóle jest i możemy z tego swobodnie korzystać.
Wszyscy używamy kosmetyków, nie wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że często producenci tych produktów wykorzystują naszą niewiedzę, by wcisnąć nam coś, co z założenia nie spełni naszych oczekiwań.
Za co zatem płacimy oprócz samego kremu, czy toniku? Oj, dużo tego… płacimy za całą otoczkę marketingową, czyli za opakowanie, markę, reklamę, pudełko, projekt etykiety, aktorkę, która produkt reklamuje, itp., itd. Niestety, nie zawsze cena idzie w parze z jakością.
Możemy jednak ustrzec się przed rozczarowaniami i wpadkami, jeśli będziemy uważnie czytać mały druczek z tyłu produktu, który chcemy kupić. Tam bowiem, zazwyczaj na samym dole, jawi nam się cała litania składników, z których produkt jest skomponowany. To właśnie skład INCI (czyt. „inci”), który często bywa powodem do niezadowolenia firm kosmetycznych. Dlaczego? Bo mają obowiązek umieszczać w nim wszystkie składowe oferowanego przez nich produktu, w kolejności od największego udziału procentowego w produkcie, do najmniejszego.
Nie mogą oszukiwać, ani mamić nas, tak, jak robią to etykiety, kolorowe reklamy, czy określenia typu „przeciwzmarszczkowy”, albo „10 lat młodziej już po 3 użyciach”. Nie mogą mieszać w INCI, bo reguluje te kwestie prawo, a konkretniej Unia Europejska. System ten został ustanowiony na początku lat 70-tych przez CTFA i obowiązuje w wielu krajach, nie tylko UE. Chroni to alergików przed kupnem produktu, którego skład zawiera alergeny, mówi wiele o substancjach aktywnych w produkcie, ilości konserwantów, a nawet zapachu.
W składzie INCI znajduje się przemieszanie nazw chemicznych, łacińskich (dla roślin) i angielskich. Nie jest to na pewno język, którym posługujemy się na co dzień, więc dla laika jest to „czarna magia”. Internet jest jednak bardzo bogatym źródłem informacji na ten temat, więc zawsze możemy wyszukać nazwy składników i opis ich działania.
Co jednak zrobić, gdy nie mamy możliwości sprawdzić na bieżąco składników?
Wiadomo, że w większości nie jesteśmy chemikami i nie będziemy w stanie w 100% przeanalizować składu kosmetyków. Warto jednak poznać podstawy, czyli zrozumieć standardowy pożądany rozkład składników w produkcie.
- Na pierwszym miejscu w składzie zazwyczaj występuje woda (Aqua). Dzięki temu możemy ocenić, że produkt jest skomponowany na bazie wody. Gdyby zamiast tego był alkohol (Alcohol), to możemy być pewni, że używanie nie będzie zbyt przyjemne dla naszej skóry, bo wrażenia byłyby podobne do smarowania się wódką 😉 Może także być jakiś olej, zwłaszcza w mini-kapsułkach z serum. Wówczas wiemy, że produkt jest na bazie oleju.
- Drugie w kolejności powinny być składniki aktywne, takie jak wyciągi z roślin, oleje, witaminy. Niestety, zazwyczaj „wyprzedzają je” podłoża i emulgatory. Np. Mineral Oil (parafina) [natłuszcza, więc wiemy, że produkt będzie ciężki w konsystencji], Glicerin (gliceryna) [zatrzymuje wilgoć, jednak w większych stężeniach podrażnia i wysusza], czy Cetyl Alcohol (alkohol cetylowy) [stosowany jako nawilżające podłoże, jednak może powodować zapchanie skóry]. To tylko kilka przykładów. Niestety, większość produktów ma w swoim składzie na początku wymienione składniki, dlatego wybór nie jest prosty. Trzeba się kierować potrzebami skóry. Na przykład mineral oil jest gorszym rozwiązaniem dla skór tłustych i mieszanych, bo jest wysoce prawdopodobne, ze je zapcha. Lepiej stawiać na glicerynę (obecną np. na 2-gim miejscu w Effaclar Duo). Zdarza się tez, że na samym początku składu pojawiają się sylikony (np. Dimethicone). Nadają one miękkość, połysk i gładkość powierzchni, na którą się je nakłada (skóra, włosy). Niestety, utrudniają skórze oddychanie i na dłuższą metę wysuszają.
- Kolejne miejsce to wyciągi roślinne, np. Prunus Amygdalius Dulcius Oil (olej ze słodkich migdałów) czy witaminy (np. Tocopherol – wit. E). To te składniki są najbardziej wartościowe, czyli odżywiające i poprawiające kondycję skóry. Tak, jak pisałam, im wcześniej w składzie dana nazwa wystąpi, tym większe stężenie w produkcie.
- Na końcu powinny występować ewentualne konserwanty, np. parabeny i substancje zapachowe, opisywane jako „Parfum„, bądź „Fragrance„.
Nie jest łatwo radzić sobie w gąszczu zawiłych, obcobrzmiących nazw 🙂 Na szczęście z pomocą przychodzą tabele z dokładnymi opisami składników INCI. Jedna z większych polskich baz jest dostępna na wizaż.pl – TUTAJ. Jeśli szukacie bazy mniej rozbudowanej, z listą podstawowych składników kosmetycznych, ciekawa lista jest tutaj – KLIK!
Ja czasami korzystam z tych opisów gdy jestem w sklepie, z mojego niezwykle inteligentnego smartfona 😉 Z czasem nazwy stają sie bardziej przyjazne, przyzwyczajamy się do nich i jesteśmy bardziej świadomi tego, co kupujemy!
Myślę, że jak na pierwszy raz o tym temacie, to już wystarczy treści. Jeśli Was to zainteresowało, dajcie znać – przygotuję dla Was przyjazne zestawienia najczęściej stosowanych składników.
Mam nadzieję, że ten artykuł zachęcił Was do spojrzenia „pod marketing” 🙂 Dziękuje za uwagę i całuję! :*