Arabski eyeliner – kajal, khol – cudowny, czy przeklęty?
Dzisiaj prawdziwa gratka dla miłośniczek czerni na oczach! Poruszę bowiem temat oryginalnego, arabskiego kohl’a, który pochodzi z Maroka.
Dlaczego piszę, że to czarodziejski kosmetyk? Wynika to z jego unikalnych właściwości, jakie ma na nasze oczy!
Oto info odnośnie tego cudeńka: Źródło – angielska Wikipedia
KOHL (khol, kajal) – kosmetyk używany do zdobienia oczu, znany już w starożytności. Tradycyjnie wyrabiany z mieszanki ziół, w domowych warunkach dodatkowo z domieszką ołowiu, który jest bardzo kontrowersyjnym składnikiem. Produkcja na szeroką skalę wyklucza ołów. O tym dlaczego, napiszę w dalszej części artykułu.
Kajal charakteryzuje sie tym, że zawiera w sobie wyselekcjonowane mieszanki ziół i innych składników tak dobrane, że oprócz intensywnie czarnej pigmentacji, działa na oczy pielęgnacyjnie.
Zwęża naczynka krwionośne w oku, wybielając je i sprawiając, że tęczówka staje się bardziej wyrazista. Chroni także oczy przed słońcem (tlenek cynku), pyłem czy piaskiem. Przynosi ulgę zmęczonym, podrażnionym i zaczerwienionym oczom, dzięki swoim leczniczym właściwościom.
Ja zakupiłam wersję w sztyfcie (niecałe 5 zł) i w tubce (15 zł)
Wersja w sztyfcie
Wykonanie opakowania pozostawia wiele do życzenia 😉 Ale sam produkt robi dobre wrażenie.
Można go stosować zarówno na wewnętrzną jak i zewnętrzną powiekę. W przeciwieństwie do kredek, znacznie dłużej utrzymuje sie na oku.
Po odkręceniu zatyczki, naszym oczom ukazuje się czarny sztyft, o bardzo wysokiej pigmentacji. Bardzo dobrze się rozciera, dzięki czemu świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż smoky eyes!
Nie jestem w nim zakochana, ale uważam, że to dobry produkt. Pomijając kwestię ołowiu, o którym zaraz. Jego „tubkowany brat” jest znacznie lepszy.
Wersja w tubce (gęsta pasta)
Opakowanie jak i u poprzednika wysoce rozczarowuje, jednak to, co się mieści w jego wnętrzu, przechodzi wszelkie oczekiwania!
Skład okazuje się być wolny od szkodliwych substancji, jednak z tego, co wyczytałam na internecie, nie wiem, czy można mu do końca wierzyć:
Opakowanie jest wykonane tak badziewnie, że aż żal ogarnia 😀 Jednak sam produkt to rekompensuje. Tak głębokiej, masywnej czerni nie widziałam jeszcze nigdy! Co więcej, po nałożeniu nawet na linię wody w oku, kosmetyk jest praktycznie wodoodporny!
Byłam w szoku, gdy go pierwszy raz użyłam. Pozytywnym szoku! Pigmentacja mnie onieśmieliła, a łatwość aplikacji zawstydziła! 😀 A to wszystko przy użyciu niepozornego, krzywego patyczka 😀
Ogólnie, gdyby nie niepokojące informacje, które przeczytałam na temat ołowiu w tych produktach, to chyba bym płakała ze szczęścia, że znalazłam tak doskonałe rozwiązanie, by osiągnąć prawdziwie głęboką, trwałą czerń do sesji zdjęciowych. Niestety, doniesienia o ołowiu ostudziły mój entzuzjazm…
Ołów w kosmetykach typu kohl? O co chodzi?
Ołów jest bardzo szkodliwy dla naszego organizmu. Upośledza procesy krwiotwórcze, ma negatywny wpływ na mózg i może prowadzić do ołowicy, a w skrajnych przypadkach do śmierci. W kosmetykach arabskich normy ołowiu ponoć są przekraczane, trafiłam na TEN raport, mówiący, że kohl jest szkodliwy.
Nie wiem, jak sytuacja ma się na dzień dzisiejszy, ponieważ raport jest z 2007 roku. Producent na swojej stronie zapewnia, że produkty sa przebadane i zdrowe, nawet dla alergików.
Nie wiem szczerze mówiąc co mam o tym wszystkim myśleć, bo sam kosmetyk jest niezwykle intrygujący! Boję się jednak skutków, ponieważ ołów po przedostaniu się do organizmu kumuluje sie w ludzkich kościach kilkadziesiąt lat!
Macie może jakieś własne doświadczenia z tym produktem? W krajach arabskich kobiety smarują kohlem dzieci, bo uważają, że jest to zdrowe. A co Wy myślicie o tym wszystkim? Dajcie znać!
Całuję i czekam na Wasze opinie,
MissHeledore